Słyszę łańcuchy, zbliża się mój kat
Dzwonią, ocierają się o ziemie i szorują...
Czemu mój kacie sam się nimi skułeś?
Mimo iż z krzesłem związany jestem,
śmieje Ci się w twarz.
Cóż za piękny taniec zabetonowanych dusz!
Wbijaj powoli, pozwól się rozkoszować!
Tnij godzinami, nie oszczędzaj mego ciała!
Wiem że umrę...
Proszę tylko o jedno.
Niech ma agonia trwa jak najdłużej!
Tak, tak wiem jestem bardziej szalony od Ciebie sadysto.
Ale masochistą nie jestem, nigdy tego nie pojmiesz.
Dla mnie nie ma czerni i bieli,
bieli i czerni.
Ból jest rozkoszą, ekstaza doznaniem.
Wszystko to impuls silny bądź słaby.
Chwytać chcę każdy póki mam ciało.
Me tkanki kochają się z twym skalpelem,
otulają ostrze me żyły życiem oblewając Twe dłonie.
Jesteś taki samotny biedaku...
Rozkoszujesz się jedynie doznaniem psychicznym
gdy ja skręcam się w bolesnym orgazmie.
Boisz się dać mi do ręki skalpel.
Przecież też jesteś skuty.
No tak... Filmy, książki, słowa ludzi.
Wszystkie przecież mówią:
Ja związany ty tniesz.
Zadajmy jednak pytanie,
kto więcej na sobie ma łańcuchów?
Krępujesz me ciało dając mu rozkosz,
oni skrępowali Twój umysł zamieniając w maszynę!
Znów śmieje Ci się w twarz zacny mój kacie.
Rób swoje, jednak by umilić chwile- opowiadaj.
Opowiadaj o każdym łańcuchu o każdych kajdanach,
jakimi opletli Cię do tego stopnia...
Że teraz jesteś mym katem.
Zdejmijmy je, mymi krwawiącymi dłońmi obmyje Twe oczy,
Wiem że umrę, już to mówiłem,
ale zatańczmy jeszcze raz czy dwa.
Jak już mówiłem nie jestem masochistą mimo iż ból również cenie.
Porzucamy wszystko, niech rozpłynie się dookoła nas świat.
Nie myślmy o ideach, zasadach, ranach, czym kolwiek!
Tańczmy i rozkoszujmy się rzekami życia które z nas wypływają!
Bo żyjemy by krew płynęła,
przecież dusza jest wieczna...
Dzwonią, ocierają się o ziemie i szorują...
Czemu mój kacie sam się nimi skułeś?
Mimo iż z krzesłem związany jestem,
śmieje Ci się w twarz.
Cóż za piękny taniec zabetonowanych dusz!
Wbijaj powoli, pozwól się rozkoszować!
Tnij godzinami, nie oszczędzaj mego ciała!
Wiem że umrę...
Proszę tylko o jedno.
Niech ma agonia trwa jak najdłużej!
Tak, tak wiem jestem bardziej szalony od Ciebie sadysto.
Ale masochistą nie jestem, nigdy tego nie pojmiesz.
Dla mnie nie ma czerni i bieli,
bieli i czerni.
Ból jest rozkoszą, ekstaza doznaniem.
Wszystko to impuls silny bądź słaby.
Chwytać chcę każdy póki mam ciało.
Me tkanki kochają się z twym skalpelem,
otulają ostrze me żyły życiem oblewając Twe dłonie.
Jesteś taki samotny biedaku...
Rozkoszujesz się jedynie doznaniem psychicznym
gdy ja skręcam się w bolesnym orgazmie.
Boisz się dać mi do ręki skalpel.
Przecież też jesteś skuty.
No tak... Filmy, książki, słowa ludzi.
Wszystkie przecież mówią:
Ja związany ty tniesz.
Zadajmy jednak pytanie,
kto więcej na sobie ma łańcuchów?
Krępujesz me ciało dając mu rozkosz,
oni skrępowali Twój umysł zamieniając w maszynę!
Znów śmieje Ci się w twarz zacny mój kacie.
Rób swoje, jednak by umilić chwile- opowiadaj.
Opowiadaj o każdym łańcuchu o każdych kajdanach,
jakimi opletli Cię do tego stopnia...
Że teraz jesteś mym katem.
Zdejmijmy je, mymi krwawiącymi dłońmi obmyje Twe oczy,
Wiem że umrę, już to mówiłem,
ale zatańczmy jeszcze raz czy dwa.
Jak już mówiłem nie jestem masochistą mimo iż ból również cenie.
Porzucamy wszystko, niech rozpłynie się dookoła nas świat.
Nie myślmy o ideach, zasadach, ranach, czym kolwiek!
Tańczmy i rozkoszujmy się rzekami życia które z nas wypływają!
Bo żyjemy by krew płynęła,
przecież dusza jest wieczna...

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz