poniedziałek, 18 kwietnia 2011

POCAŁUNEK ŚMIERCI...

Wyśniłam Go sobie , przy blasku świec
Zrodził Sieć , z cieni...spłoszonych płomyków

W blasku księżyca

W niemych , sowich..

Skrzydeł trzepocie

Wyśniłam

Minuty dzieląc na milion

W lustrzanym wymiarze mego zepsucia

Miał zniknąć!

Jak pusta fiolka , po cudownym leku

W mgły chłodnym welonie...

Miał odejść , gdy klasnę w dłonie...

Gdy zdmuchnę płomień
 
W wiatru ciepłych szeptach
Zgładzony promieniem słońca
 
Miał...
Lecz nie chce odejść

Jawi Sieć , w czarnej sukni szeleście

W niepokornym splocie rozsypanych włosów

Wyostrzam swe zmysły

Pragnąc , Go poczuję

W łodzi dotyku ...

Płynąc , zatracę

W zapachu...

Łzą skropionego , o świcie

Żarem tlącego , po zmroku

Rozpinam sieci infantylności

Mroczne , zachłanne spojrzenie nocy

Dreszczem okryty sen mój

Skryty w chłodzie kamieni

Żąda wyniesienia , w bramach narodzenia

Łaknie co raz więcej

Grabię chce westchnienia

Pocałunek Śmierci niesie Sieć , ku niemu

Gdy , go skradnie ...

Na wieki pozostanie , w mym cieniu

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz