środa, 26 października 2011

ŻYLETKA...

 życie jest głupiewięc żyć nie warto,
wezmę żyletke
pójdzie mi głatko,
płynie mi krew
ta krew czerwona
co w moim życiu była ceniona.
Lecz nie docenił jej jeden człowiek
teraz mu lecą łzy spod powiek
płacze jak dziecko
za głupie życie
bo życie jest głupie
niesamowicie...


środa, 19 października 2011

TNIJ GODZINAMI...

Słyszę łańcuchy, zbliża się mój kat
Dzwonią, ocierają się o ziemie i szorują...
Czemu mój kacie sam się nimi skułeś?
Mimo iż z krzesłem związany jestem,
śmieje Ci się w twarz.
Cóż za piękny taniec zabetonowanych dusz!
Wbijaj powoli, pozwól się rozkoszować!
Tnij godzinami, nie oszczędzaj mego ciała!
Wiem że umrę...
Proszę tylko o jedno.
Niech ma agonia trwa jak najdłużej!
Tak, tak wiem jestem bardziej szalony od Ciebie sadysto.
Ale masochistą nie jestem, nigdy tego nie pojmiesz.
Dla mnie nie ma czerni i bieli,
bieli i czerni.
Ból jest rozkoszą, ekstaza doznaniem.
Wszystko to impuls silny bądź słaby.
Chwytać chcę każdy póki mam ciało.
Me tkanki kochają się z twym skalpelem,
otulają ostrze me żyły życiem oblewając Twe dłonie.
Jesteś taki samotny biedaku...
Rozkoszujesz się jedynie doznaniem psychicznym
gdy ja skręcam się w bolesnym orgazmie.
Boisz się dać mi do ręki skalpel.
Przecież też jesteś skuty.
No tak... Filmy, książki, słowa ludzi.
Wszystkie przecież mówią:
Ja związany ty tniesz.
Zadajmy jednak pytanie,
kto więcej na sobie ma łańcuchów?
Krępujesz me ciało dając mu rozkosz,
oni skrępowali Twój umysł zamieniając w maszynę!
Znów śmieje Ci się w twarz zacny mój kacie.
Rób swoje, jednak by umilić chwile- opowiadaj.
Opowiadaj o każdym łańcuchu o każdych kajdanach,
jakimi opletli Cię do tego stopnia...
Że teraz jesteś mym katem.
Zdejmijmy je, mymi krwawiącymi dłońmi obmyje Twe oczy,
Wiem że umrę, już to mówiłem,
ale zatańczmy jeszcze raz czy dwa.
Jak już mówiłem nie jestem masochistą mimo iż ból również cenie.
Porzucamy wszystko, niech rozpłynie się dookoła nas świat.
Nie myślmy o ideach, zasadach, ranach, czym kolwiek!
Tańczmy i rozkoszujmy się rzekami życia które z nas wypływają!
Bo żyjemy by krew płynęła,
przecież dusza jest wieczna...






TO PRZEZ NIEGO...

Litry wylanych łez,
nigdy nie oddadzą tego co czuje...
Na pozór jestem szczęśliwa,
a uśmiech nie znika z mojej twarzy...
Lecz w głębi serca jest smutek i wielka dziura,
która za każdym razem,
gdy pomyśle o Tb robi się coraz większa...
Nikt mnie już nie rozumie...
Może dlatego, że ja sama siebie nie rozumiem...


ALKOHOL...

Alkohol- to największe zło,
które może spotkać człowieka...
Przez niego wszystko się niszczy...
On niszczy miłość, zaufanie,
to co w życiu najważniejsze...
Dzięki niemu ciągle się staczamy...
Przez ten nałóg tracimy wszystko...
Nasze plany i pragnienia odchodzą w niepamięć...


czwartek, 19 maja 2011

SAMOBÓJSTWO...

Śmierć...
mówią że sama przychodzi
chcę ją prześcignąć
błądząc żyletką po bladym przegubie
krew...
mówią że nie jest po to
by wypływać z żył na brudną posadzkę...
ale ja...
nie słucham...
już ślepo szukam metalicznego połysku narzędzia zbrodni na sobie samym...
i brodząc...
i stygnąc...
uśmiecham się... 


środa, 11 maja 2011

WSPOMNIENIE...

Kolejna zapisana kartka,
Spływają po niej łzy,
Kolejna przerzucona kartka,
Bo wspomnieniem jesteś Ty...
Dziwne mam uczucia,
Myśląc o Tobie,
Dziwnie się czuje,
Cokolwiek nie robię...
Uczucie dziwne bez porównania z niczym,
Gdy tylko jesteś przy mnie nikt inny się nie liczy!
Boje się znów pokochać,
Tak z całego serca,
Boje się że znów zamiast kochanka,
Stanie się morderca...
Zniszczy moje serce,
Będę zagubiona w męce,
Zanim się odrodzę,
Wyciągnie swe ręce!
Zupełnie nie potrzebnie,
Ja to odrzucę,
Zło w dobro obrócę,
Nienawiść ukrócę...
Powiem stanowczo nie!
I znów nadejdzie taki dzień...
Że w sercu pojawi się inny,
Na początku bardziej przychylny,
Potem zrani i zostawi...
Jeszcze tylko się pobawi.
Zalana łzami sama zostanę,
Powiedz: Czy tego jest warte kochanie?


WSZYSCY MAJĄ UCZUCIA...

Ona...wiecznie zła,
Mało kiedy szczęśliwa
Uparta zawzięta leniwa
Momentami chamska i dokuczliwa...
Może czasem wręcz nieznośna,
Kiedy trzeba milczeć ona jest za głośna...
Może ma i wad wiele może,wiele depresji
Może tez często ulega psychicznej agresji..
Lecz ma tez uczucia...
Potrafi pokochać tak z całego serca,
Dlaczego zamiast kochanka zjawia się morderca?



MUSIMY WIERZYĆ...

Uspokój się duszo, uspokój
Nie lękaj się chłodu i mroku
Z szarości narodzi się świt
A potem będzie ci wstyd
Gdy staniesz się białym łabędziem
Piękniejszej od ciebie nie będzie
Już wkrótce nadejdzie ten dzień
Odmieni cię, odmieni mnie
Musimy wierzyć ty i ja
Duszo moja niecierpliwa
Że w życie poprowadzi nas
Ta gwiazda, która jest szczęśliwa
Że dobre chwile jeszcze są
Ukryte gdzieś za horyzontem
Musimy iść, musimy dojść
Na drogi tej początek.
Uspokój się serce, uspokój
Już widać światełko w półmroku
A róża rozwija swój pąk
Gdy płatki jej tulę do rąk
Nie lękaj się serce nie lękaj
Że inna już w tobie piosenka
Bo marzeń i pragnień w niej moc
Co śnią się niezmiennie co noc.
Musimy wierzyć ty i ja
Serce moje niecierpliwe
Że wynagrodzi nam to czas
I obdaruje sprawiedliwie
Najlepsze chwile jeszcze śpią
Ukryte gdzieś za horyzontem
Musimy iść, musimy dojść
Na drogi tej początek.


niedziela, 1 maja 2011

SZPITAL...

skalpel sterylnie ślini się lizolem
kaleczony nabłonek ,skowyt trzeszczy
drgają blade dłonie, mdląca narkoza
wgryzam się w czarną otchłań znieczulenia
śpiewam arię dla mego chirurga
wentylacja wzwód organiczny
dlaczego tak ciężkie bawełniane prześcieradło?

TAKIE JEST ŻYCIE...

Nie mogę usnąć w oczach mam smutek i łzy
Ciałem potrząsa niepokój...
serce ze smutku drży...
Tak mocno boli...
Tak boleśnie przeszywa me ciało...
Nie wiem już co mi w końcu pozostało...
Czy jestem bogaczem...
czy biedakiem...
Czy człowiekiem ...
czy odległym światem...
Czułam się jak anioł...
rozmawiając z nim...
Pełna szczęścia...
radości...
będąc z nim...
Będąc w tych pięknych marzeniach, w których wszystko było idealne...
W tych pragnieniach ...
które były dla niego niewidzialne ...
Po raz kolejny pokochałam...
Po raz kolejny zaufałam...
Przyrzekająca, że już nigdy tego nie zrobię...
Więc co się stało, że oddałam swoje serce właśnie Tobie...
Kim dla mnie jesteś? ...
moim aniołem...
Co w tobie widzę?- piękno połączone ze spokojem...
Co do Ciebie czuję?- coś co tak trudno ująć w słowa...
Gdzie się teraz znajduję?- gdzieś gdzie nie potrafię wydobyć z siebie ani słowa...
Czuję się...
właśnie jak ja się teraz czuję...
Czuję się jak ktoś kto na Ciebie nie zasługuje...
Mimo to jesteś mym oparciem ...
pragnieniem...
westchnieniem...
Które od dawna w sobie noszę...
Choć tak postanowiliśmy...
choć ból w sercu noszę...
Nie wiem...
tak trudno wypowiedzieć mi to słowo...
Słyszysz mego serca bicie ?
Powiedz dlaczego musi kochać skrycie...?
Boi się...?
Cierpi&...?
- i jedno i to drugie
Boi się nie bycia z Tobą...
Cierpi bo zapomnieć nie umie...
Tyle myśli w mojej głowie...
posplatanych bólem...
Tyle pytań...
Na które nikt mi nie odpowie...
Powiedz...
powiedz kochanie co ja mam zrobić?
By choć na chwilę zapomnieć ...
wtulić się w Ciebie...
nie szkodzić...
Nie szkodzić Tobie...
nie szkodzić samej sobie....
Chce tylko to poczuć...
Chce po raz ostatni usłyszeć twojego serca bicie...
Potem mogę odejść na wieki...
i dalej cierpieć skrycie...
Ale daj mi tą jedną chwilę...
w której poczuję się jak anioł...
W której przez moment naprzeciw siebie dwie dusze staną...
Dwie dusze tak bardzo zniechęcone do życia...
Pragnące się kochać...
łączyć...
bez ukrycia...
Ciężko mi...
ból przeszywa mnie z góry do dołu
Jednak najbardziej uderza...
tam gdzie Ty nie widziałeś spokoju.....
Najbardziej boli...
kłuje...
dusi...
Kiedyś minie a nadzieja ponownie powróci... 


czwartek, 21 kwietnia 2011

ANIOŁY I JA...

Nawet Anioły są czarne...
Jednym z nich jestem Ja...
Mamy czarne skrzydła...
Czasem jedno z nich jest połamane...
A wtedy spadamy na samo dno...
A stamtąd nie ma wyjścia...
Siedzimy tam i czekamy na śmierć...
Umieramy powoli...
Ja jestem już na dnie...
Rozglądam się dookoła...
Co widzę?
Tylko siebie...
Pustka wokół mnie...
Umieram w samotności...




WITAJ W MOIM ŻYCIU...

Czy kiedykolwiek czułeś jak spadasz na dół?
Czy kiedykolwiek czułeś się nie na miejscu?
Jak jakoś nie należałeś,
I nikt cię nie rozumiał?
Czy kiedykolwiek uciekałeś?
Czy zamknąłeś się w swoim pokoju,
Z radiem włączonym tak głośno,
By nikt nie mógł usłyszeć jak krzyczysz?

Nie, ty nie wiesz jak to jest,
Kiedy nic nie jest w porządku.
Nie wiesz jak to jest być takim jak ja.

Być zranionym,
Czuć się zagubionym,
Być omijanym w ciemnościach.
Być kopanym,
Kiedy upadniesz.
Czuć się zepchniętym na bok,
Być na krawędzi załamania.
Kiedy nikt nie może cię ocalić.
Nie, ty nie wiesz jak to jest.
Witaj w moim życiu.

Czy chciałeś być kimś innym?
Czy czujesz się chory od uczucia porzucenia?
Czy jesteś zdesperowany aby znaleźć coś więcej,
Zanim twoje życie się skończy.
Czy jesteś wepchnięty do środka świata, którego nienawidzisz?
Czy jesteś zmęczony każdym naokoło,
Z wielkimi, sztucznymi uśmiechami i głupimi kłamstwami,
Ale w środku czujesz, że krwawisz?
Nie jedno kłamstwo było na wprost twojej twarzy,
I nie jeden pchnął cię w tył.
Może myślisz, że jestem szczęśliwy,
Ale nie jest mi dobrze.
Wszyscy zawsze dawali ci to, co chciałeś,
Nigdy nie miałeś pracy, tak było zawsze.
Nie wiesz jak to jest,
Jak to jest.

 

MARTWA MIŁOŚĆ...

Obudziliśmy się
w przeciągu kilku dni.
Krzyczałam do Ciebie głośno,
specjalnie zatykałeś uszy.

Wydawałam ci się prostaczką
bez słuchu, bez gustu.
W czarnych bluzkach,
glanach i szerokich spodniach.
Wyglądałam jak satanistka?

Ignorowałeś me krzyki.
Nie chciałeś by Cię obgadywano,
bo któż dziś chciałby
zadawać się z satanistką?

Nie chciałeś mnie dopuścić
do Swego serca,
bo interesował Cię tylko wygląd.

Zabiłeś mnie
i jest Ci z tym dobrze.



środa, 20 kwietnia 2011

TO JUŻ KONIEC...

Moje serca ma wiele ran.
Moje myśli są złe.
Moje ręce są pocięte.
Moje życie jest bez sensu.
Siedzę sama, cała zapłakana.
Trzymam w ręce żyletkę.
Zastanawiam się co zrobić...
W końcu już wiem...
Przecinam Żyłę i patrze jak krew powoli kapie na podłogę.
Moje ciało bezwładnie pada na ziemię...
To już koniec!









ODDYCHAM, ALE NIE CHCĘ...!!!

Znów siedzę w ciemności.
Samotna i opuszczona
Po co trzymasz mnie?
Po co?
Dla mnie nie ma ratunku.
Więc puść mnie i żyj dalej...
Widzę siebie w lustrze wspomnień.
Patrze na siebie  i wiem, że mnie tu nie powinno być...
Ja oddycham...
Ale nie chce...
Więc proszę Cię, zrób coś dobrego.
Pozbaw mnie życia...
I ciesz się tym razem ze mną...





wtorek, 19 kwietnia 2011

TERAZ MOŻE NA ODMIANE TROCHE SMUTNYCH PIOSENEK...

Evanescence-my immortal



Evanescence- Everybody's Fool






Linkin Park- crawling


Linkin Park-Leave Out All The Rest







T.A.T.U-All Ubout Us





James Blunt- You are beautiful







Celine Dion- My HEard Will Go On








Adam Lambert- Whataya Want From Me








Wiktoria Katajew- Tato Nie Pij Już.

 

JAK NA DZISIAJ TO BĘDZIE TYLE. 

poniedziałek, 18 kwietnia 2011

HISTORYJKA...


Pewnego razu usłyszałam o żyletce...

Żyletka - przyjaciółka dziewczyny pogrążającej się w męce...
Jak na początek temat to daleki, 
Ja bardziej wolałam zażywać tabletki. 
Nie bałam się ani troszkę, bo wiedziałam, że to nie boli... 
Usypiasz - proste. 
Choć nigdy odwagi nie miałam, 
Może za bardzo się bałam, a może jednak żyć chciałam? 
Pewnego dnia postanowiłam okaleczyć się bezmyślnie.
Wyciągnęłam żyletkę przyłożyłam do ręki i pociągnęłam bez namysłu. 
Szczerze dziwne to uczucie było, nie bolało szybko się kończyło...
No początku silna nawet byłam, z dumą na twarzy łez kilka uroniłam... 
I tak przez kilka dni po troszkę nowych blizn robiłam... 
Wciągnęło to... 
Nowe rany co chwila ludzie patrzyli... 
Więc się zastanowiłam... 
Nad czym? 
Nad sensem tego robienia. 
Fakt faktem było to dla mnie nie do zastąpienia. 
A ta myśl zobaczą to ludzie Prześladowała mnie gdy siedziałam i zamulałam w budzie.. 
Nauczyciele, rodzice rodzina... 
Lecz była PRZYJACIÓŁKA jedna jedyna. 
Nie mogłam jej zostawić za bardzo lubiłam. 
Ona robiła mi rany a ja je leczyłam. 
Było razem nam dobrze, prawie nic nie stawało na przeszkodzie.
I były takie dni kiedy rozstawałyśmy się... 
Ale ona czekała na mnie cierpliwie mimo, 
że została na lodzie... 
Gdy wróciłam już rany głębsze ZADAWAŁA... 
Już się przyzwyczaiłam więc się nie wahała. 
Ktoś to zobaczył kazał mi przestać... 
Ciężko mi było zostawić ją samą , 
ale osoba ta była dla mnie bardzo kochaną. 
Tysiąc myśli na minutę wszystkie te same ciągle snute... 
Przestać? 
Czy ciągnąć to dalej?
Ale jemu zależało na mnie, nie mogłam Go ranić, bólu zadawać...
 Postanowiłam skończyć z żyletką w inne ręce ją oddać ...
Teraz jestem szczęśliwa żyletka mi nie potrzebna. 
Ale przyjdą te dni, gdzie wrócę bo ona na mnie czeka... 
I znowu razem będziemy, lecz tym razem tego nie przeżyjemy. 
Jednym słowem oddamy się w otchłań ziemi... 
I nie będzie już mnie nie będzie jej po drugiej stronie znów połączymy się...





WAMPIRZE SERCE...

Uwieziona w wiecznym tańcu śmierci
W wilgotnych ścianach grobowca mrocznych doznań
Otrzepuje z popiołów sukno rozpaczy...
Wychodzę,aby zaraz zgubić się
W oddechu mej kochanki
Spoglądam ku gorze
W zarysach księżyca widzę swoją twarz

Lica me,rozcielily już blade prześcieradła
Serce me,gotowe aby splamić je krwią...

Wróg mój pragnie zadośćuczynienia
Nawołuje o pokutę zza horyzontu Świata...
Nie Szysze,spijam resztki wody życia,
Obmywam twarz w koszmarach ludzkich
Ciepło gwiazd osusza mi dłonie
Idę spać...
 
 
 

MOJE ŻYCIE TO PIEKŁO!!!

Gdzie nic się nigdy nie udaje.
Nigdy nie jest jak być powinno.
Wszystko wali mi się na Głowę.
Często czuje ból i nienawiść...
nienawiść do siebie i całego świata.
Każdy myśli,
że ja nie mam kłopotów i zmartwień.
Każdy myśli, że moje życie jest idealne.
Wszyscy myślą,
że na mej twarzy zawsze uśmiech jest,
a w moim życiu wszystko jest OKEJ.
Nie!
Tak wcale nie jest.
Ja bardzo często mam doła,
bardzo często zastanawiam się po co żyję?
Często jestem na krawędzi i myślę,
a może w końcu zabije się...
Zawsze coś Mnie wkurza.
Lecz rzadko pokazuje, że mam dość...
rzadko pokazuje mój bunt.
Ale czasami nie wytrzymuje i wybucha ze Mnie złość...
I wtedy widać...
widać,
że życie wali mi się...





POCAŁUNEK ŚMIERCI...

Wyśniłam Go sobie , przy blasku świec
Zrodził Sieć , z cieni...spłoszonych płomyków

W blasku księżyca

W niemych , sowich..

Skrzydeł trzepocie

Wyśniłam

Minuty dzieląc na milion

W lustrzanym wymiarze mego zepsucia

Miał zniknąć!

Jak pusta fiolka , po cudownym leku

W mgły chłodnym welonie...

Miał odejść , gdy klasnę w dłonie...

Gdy zdmuchnę płomień
 
W wiatru ciepłych szeptach
Zgładzony promieniem słońca
 
Miał...
Lecz nie chce odejść

Jawi Sieć , w czarnej sukni szeleście

W niepokornym splocie rozsypanych włosów

Wyostrzam swe zmysły

Pragnąc , Go poczuję

W łodzi dotyku ...

Płynąc , zatracę

W zapachu...

Łzą skropionego , o świcie

Żarem tlącego , po zmroku

Rozpinam sieci infantylności

Mroczne , zachłanne spojrzenie nocy

Dreszczem okryty sen mój

Skryty w chłodzie kamieni

Żąda wyniesienia , w bramach narodzenia

Łaknie co raz więcej

Grabię chce westchnienia

Pocałunek Śmierci niesie Sieć , ku niemu

Gdy , go skradnie ...

Na wieki pozostanie , w mym cieniu

CHCĘ ŻYĆ, A NIE ISTNIEĆ...

Żyję??
Czuje serca bicia.
Tętno mam
Bije ze mnie smutek żal
Ból, cierpienie zamknięte jest we mnie
Nie uwolni się
Anioł stracił skrzydła
Już nigdy nie wzleci spadnie w dół
Ześlizgnie się po ścianie, słodkiej truciźnie

Umarłam..??

Nadal mrugam.
Lecz czemu nic nie czuję?

Jestem martwa?

Czemu nadal widzę?

tylko czerń...

Słysze lecz nie mogę Ci tego powiedzieć

Może by to coś zmieniło

Morze myśli

Tonę..

To ŚMIERĆ

Nie to ISTNIENIE
 
 

A o to są niektóre rysunki mojej kumpeli...





niedziela, 17 kwietnia 2011

ŻYLETKA...

Srebrną żyletką na dłoni wycinam kolejne znaki...
choć czuje jak bardzo to boli...
choć widzę jak krew z mych ran płynie... 
nie przerwę swego natchnienia co razem z żyletą po dłoniach lekko płynie...
Po fakcie ocieram ręce z ran krwawych śladów...
składam je równo w podzience..., 
że nie zabiłam sie odrazu..., 
że tym razem choć blisko kresu życia byłam...
powstrzymałam się...
dlaczego?...
może w coś w końcu uwierzyłam...
może ostatni raz szansę sobie dałam...
wiem jedno następny raz końcem będzie i dla Was gdy znów sięgnę po zbrodnie...
nie powstrzymam się napewno...zginę...na ścianie krwią własną napiszę... 
Przepraszam Cię Królewiczu...


ŻAŁOBA...

Teraz nic już nie ma.
Pusty pokój, dwa siedzenia,
Parę zdjęć, aparat zepsuty
i nowe czarne buty...
Czarna suknia, czarne wstążki,
Czarny kot w czarne prążki,
Czarne niebo, czarna czarka,
A w niej nektar zatruty.

Czarne myśli, czarny rozum,
Lecz triumfalny uśmiech, nie struty,
Bez cienia pokuty.

Czarna śmierci zaufana
Zabierz mnie do swego Pana.
Cierpieć wiecznie wolę,
Niż na ziemskim padole,
Patrzeć jak więdną młode kwiaty
i wyczekiwać swej śmierci daty...



MEMENTO MORI...

Boję się ciemności
Czarnej, bezpowrotnej
Co przyjdzie nieuchronnie
Gdy pora umierać
I w tej trwożni samotnej
Lęki nieprzytomnej
Niechajby mi Najwyższy
Pozwolił wybierać
Podłe życie, czy tchnienie
Śmierci najłaskawsze
- Wybrałabym znowu życie
Raz jeszcze.
Na zawsze

BLISKA ŚMIERCI...

Siedzę cicho w kącie...i płacze...
Jedyna myśl jaka przychodzi mi do głowy to : śmierć...
 Myślę,że to jedyne wyjście z tej sytuacji...
Nie umiem sobie poradzić... Jestem już gotowa na śmierć...
Tylko jak?? Nie podetnę sobie żył...
Ale tylko dlatego,zeby zaoszczedzić mamie widoki
swojej córki zatopionej w krwi... Więc wybieram tabletki...
Miałam tylko 24... Nie wiem na co...
 Ale mama zawsze mówiła,ze są silne i,żebym ich nie brała...
Najpierw na kartce napisałam :
"Odeszłam,bo musiałam...Kocham Was...Przepraszam..."
Położyłam się na podłodze... Wzięłam tabletki...
Powoli usypiałam... Całe życie przeleciało mi przed oczyma...
To straszne uczucie... Nagle... Silny ból brzucha...
Zrobiło mi się strasznie niedobrze... Poszłam do łazienki...
 I wszystko zwróciłam... Nie miałam więcej tabletek...
Nie mogłam dalej spróbować...Było tak blisko...Czy to jakiś znak???